top of page
Zdjęcie autoraWitek

Jak utopić maskę wstydu?

W wielu kręgach chrześcijańskich zakorzenił się toksyczny perfekcjonizm. Tam niektórzy wierzą, że kiedy zaczniemy podążać za Jezusem, grzech znika. Osoby o takim nastawieniu myślą, że nasza miłość do Chrystusa powinna automatycznie wyłączyć nasze grzeszne uczynki, że „nawrócony” znaczy - bezgrzeszny. Są głęboko rozczarowani sobą a ich prawość słabnie. Często takie myślenie prowadzi do nieautentyczności.



Jezus jest naszą nadzieją


Gdy bierzemy do ręki codzienną gazetę, słuchamy radiowych wiadomości, zawsze natrafiamy na co najmniej jedną złą informację. To znak czasu, że jesteśmy zalewani potokiem mało istotnych newsów i gnębieni ponurym przekazem. Prorok Izajasz przypomina nam, abyśmy ściszyli radio i telewizor i wznieśli oczy ku Temu, który nigdy nie zawodzi. Abyśmy wyszli ze zgiełku codzienności. Jezus jest zawsze gotowy, by objąć nas swoimi kochającymi ramionami. On jest naszą jedyną prawdziwą nadzieją. Zawsze podaje nam dobre i rzetelne informacje.



W tę niedzielę obchodzimy pamiątkę chrztu Pańskiego. Wspominamy dzień, w którym Jezus przyjął chrzest w naszym imieniu. Chrzest Jezusa ujawnił coś bardzo ważnego o Nim i o człowieku. Chrystus prowadził bezgrzeszne życie, więc nie potrzebował oczyszczenia z grzechów przez chrzest. Jednak poddał się sakramentowi, abyśmy w Nim mogli być wolni od grzechu. Dlatego tematem tego tygodnia jest Sprawiedliwość Jezusa Psalm 29 mówi o mocy Boga do pokonania zła. W Księdze Izajasza odnajdujemy Jezusa zapowiedzianego jako narzędzie Bożej sprawiedliwości. W Dziejach Apostolskich Piotr złożył świadectwo, że Jezus jest tak Mesjaszem, jak i Bogiem. W Ewangelii Mateusza czytamy o tym, jak Jezus został ochrzczony, aby wypełnić wszelką sprawiedliwość.


Sprawiedliwość wypełniona


Zgodnie z kalendarzem liturgicznym, dziś obchodzimy Niedzielę Chrztu Pańskiego. Wspominamy i celebrujemy chrzest Jezusa. Przypominamy sobie także nasz chrzest. Ci, którzy przyjęli chrzest jako niemowlęta, muszą korzystać z fotografii, filmów, przekazu rodziny. Dla tych z nas, którzy przyjęli ten sakrament jako dorośli, ceremonia zapewne zapadła w pamięć. Zeszliśmy do wody i wyszliśmy z niej nowi. Symbolicznie pozostawiliśmy „starego człowieka”, czyli „starego siebie” - martwego w wodzie. Alleluja! Ale czy kiedykolwiek zauważyłeś, że stare ja — ta część nas, która jest odwrócona od Boga — nie radzi sobie zbyt dobrze z „byciem martwym”? Niemal jak z filmu o zombie, moje stare ja wciąż się ożywia, bez względu na to, ile razy myślę, że zostało zatopione. Chociaż od jakiegoś czasu chodzę z Chrystusem, „stare ja” w jakiś sposób wie, jak wydostać się z wody i zepchnąć „nowe ja” na dalszy plan. Kiedy „stare ja” przejmuję kontrolę, może wyrządzić poważne szkody. Mogą ucierpieć moje relacje z ludźmi, moje duchowe zdrowie. Dlatego chcę, żeby zostało w wodzie i na dnie. Chcę, żeby pozostało martwe. Niestety, moje „stare ja” nie chce pozostać martwe. Czasami mam wrażenie, że nigdy nie uwolnię się od złych myśli i nawyków. Czy u Ciebie jest podobnie? Myślę, że wszyscy chrześcijanie mają problem ze „starym ja”.


Wielu wierzących nosi w sobie poczucie winy i wstydu, ponieważ ich „stare ja” ciągle dochodzi do głosu. W wielu kręgach chrześcijańskich zakorzenił się toksyczny perfekcjonizm. Tam niektórzy wierzą, że kiedy zaczniemy podążać za Jezusem, grzech znika. Osoby o takim nastawieniu myślą, że nasza miłość do Chrystusa powinna automatycznie wyłączyć nasze grzeszne uczynki, że „nawrócony” znaczy - bezgrzeszny. Są głęboko rozczarowani sobą a ich prawość słabnie. Często takie myślenie prowadzi do nieautentyczności. Naturalną reakcją jest ukrywanie własnych błędów i upadków, aby nie sprawiać wrażenia „niechrześcijańskiego”. Toksyczny perfekcjonizm powoduje, że ci, którzy na niego cierpią, noszą chrześcijańską maskę. Ukrywają swój grzech, winę i wstyd. Często niosą ze sobą niepokój, ponieważ boją się, że zostaną zdemaskowani. To duże obciążenie.


To nie jest wolność ofiarowana nam w Jezusie Chrystusie. Przesłanie ewangelii nie brzmi: „Chrystus umarł, abyśmy mogli się odnowić samodzielnie”. Dobrą nowiną jest to, że Chrystus umarł, aby uczynić nas nowymi. To przez Jego ukrzyżowanie i zmartwychwstanie zostaliśmy uznani za sprawiedliwych. W rezultacie zostajemy uwolnieni od ciężaru kształtowania własnej prawości. Prawidłowe myślenie i postępowanie wynikają z naszej właściwej relacji z Bogiem. Nie musimy nosić maski i się ukrywać. Chrystus jest naszą sprawiedliwością. Był i jest dla nas idealny. Wyzwaniem jest - przyjęcie łaski oferowanej przez Boga i życie w niej. Tak - często łatwiej to powiedzieć niż zrobić.


Tę prawdę widać w chrzcie Jezusa. Przeczytajmy to tak, jak jest zapisane w Ewangelii Mateusza;


13 Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. 14 Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: «To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?» 15 Jezus mu odpowiedział: «Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe». Wtedy Mu ustąpił. 16 A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. 17 A głos z nieba mówił: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie».


Kiedy Jezus pojawił się przed Janem Chrzcicielem, prorok dał wyraz słabości ludzkości, mówiąc: „Muszę zostać ochrzczony przez Ciebie”. Udzielił odpowiedzi, którą każdy z nas powinien udzielić, gdy spotyka Boga. Kiedy Jezus się nam objawia, my sami jesteśmy objawieni. To jest wyzwalające. Widzimy, że jesteśmy kochani i akceptowani. Mamy cel i wieczne miejsce w Chrystusie. Z drugiej strony, kiedy Jezus nas objawia, jest to również upokarzające. Widzimy naszą ogromną niedoskonałość w świetle Jego doskonałości. Myślimy wtedy, że jesteśmy niegodni łaski. Wyraźniej widzimy kontrast między naszym zepsuciem a jego pełnią. W opozycji do jego prawdziwego człowieczeństwa widzimy, do jakiego stopnia nasze „stare ja” wciąż żyje i ma się w nas dobrze. Gdy stoimy twarzą w twarz z Chrystusem, naturalną ludzką reakcją jest pomysł: „Muszę się oczyścić!” Jak Izajasz płaczemy, „I powiedziałem: «Biada mi! Jestem zgubiony!

Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów!» ( Izajasz 6:5 ). Podobnie jak Piotr, padamy na kolana i mówimy: Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: «Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny» ( Łk 5:8 ).


Jezus miał pełne prawo stać obok Jana i mówić ludziom, że muszą się nawrócić. Był moralnie lepszy pod każdym względem. Miał prawo stanąć do chrztu janowego bez kolejki. Jednak Jezus nie wyróżnił się; stanął w kolejce. Stał w tej samej kolejce, co ci stworzeni na jego obraz, czekając na swój moment. Chrzest Jezusa reprezentował chrzest całej ludzkości. Jezus był doskonały, ale sprzymierzył się z grzesznikami. Chociaż był Zbawicielem, zaliczył się do osób potrzebujących zbawienia. Dlatego Jan Chrzciciel był zaskoczony, gdy zobaczył Jezusa w kolejce. - Przecież to Jezus przyszedł chrzcić ludzi Duchem Świętym i ogniem! Być może w umyśle Jana wszystko zawirowało. Po co Chrystus potrzebował chrztu Jana dla odpuszczenia grzechów, skoro nie popełnił grzechu? Jaki sens miało dla Jana, człowieka niedoskonałego, chrzczenie Ideału Moralnego? Jan mówił szczerze, kiedy powiedział: „Muszę być ochrzczony przez ciebie”.


Chrystus nie powiedział Janowi Chrzcicielowi, że jest w błędzie. Jezus nie bagatelizował grzechu Jana, ponieważ Chrystus nie może kłamać. Jezus będąc Chrzcicielem musiał zostać oczyszczony. Ocena Jana dotycząca słusznego dystansu między Jezusem a nim - była prawidłowa. Ale - wady Jana nie były przedmiotem zainteresowania Chrystusa. Jezusowi zależało na zjednoczeniu całej ludzkości. Nie znaczy to, że Jezus był niefrasobliwy w stosunku do grzechu. Grzech niszczy ludzkość. Jezus nie jest i nigdy nie był ślepy na grzech. Jednak Bóg nie patrzy na nas przez pryzmat naszego grzechu; patrzy na nas przez pryzmat tego, kim stajemy się w Chrystusie.


Jezus mówi Janowi, żeby przystąpił do chrztu, aby „wypełnić wszelką sprawiedliwość”.

Kiedy Jezus mówił o wypełnieniu wszelkiej sprawiedliwości, zasugerował, że ludzkość jest zadłużona. Zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, stworzeni do bycia w relacji z Nim. Powinno to pomóc ludzkości bardziej upodobnić się do Chrystusa w myślach i czynach. Ale wraz z Upadkiem, który rozpoczął się od Adama i Ewy, zapanował grzech. Sprawił, że ten doskonały związek stał się niemożliwy. Staliśmy się wiarołomni. Tak w naszej relacji z Bogiem, jak i między sobą. Chrystus oświadczył, że wypełnia wszelką sprawiedliwość. Ogłosił, że spłaca nasz dług sprawiedliwości. To oszałamiające stwierdzenie!


Pomyśl, ile razy byłeś wzywany do prawego działania i zawiodłeś? Nie zliczę, ile razy Duch Święty natchnął mnie do zrobienia czegoś dobrego, a ja tego nie zrobiłem. Nie ma takiego kalkulatora, który zliczy, ile razy nie posłuchałem ostrzeżeń Ducha Świętego, abym nie popełnił grzechu. Mój dług za sprawiedliwość jest tak wielki, że nie sposób go pojąć. Teraz pomnóż to razy każdego mężczyznę, kobietę i dziecko, którzy kiedykolwiek żyli i będą żyć. Gdybyśmy mogli to zrobić, dopiero zaczęliśmy szkicować zarys niezgłębionego cudu zbawienia.


Jezus wypełnia wszelką sprawiedliwość. Powiem coś kontrowersyjnego; oznacza to, że ty i ja nie musimy martwić się, że jesteśmy niedoskonali. Nie musimy dźwigać winy i wstydu za nasz grzech. Nie musimy martwić się, że jesteśmy nie-sprawiedliwi. Dlaczego? Bo zostaliśmy usprawiedliwieni przez Chrystusa.

Ale co zrobić ze starym ja? Czy nie powinniśmy skupić się na przezwyciężaniu grzechu? Oto odpowiedź: „Nie!” Kiedy próbujemy przestać grzeszyć własnym wysiłkiem, skupiamy się na sobie. W gruncie rzeczy mówimy, że możemy naprawić siebie. Z tym samym zepsutym umysłem i sercem, które w pierwszej kolejności skłoniły nas do grzechu. Czy to możliwe? – Nie!


Uczynienie nas podobnymi do Chrystusa to praca na miarę Boga i musimy przyjąć do siebie prawdę, że nie możemy uczynić siebie dobrymi. To Jezus wypełnia wszelką sprawiedliwość. On jest tym jedynym, który może spłacić nasz dług sprawiedliwości. On może wypełnić wszelką sprawiedliwość, ponieważ jest naszą sprawiedliwością.

Kiedy zaakceptujemy, że Jezus jest naszą sprawiedliwością, musimy nauczyć się żyć w tej rzeczywistości. Jeśli nie możemy przestać grzeszyć, to co mamy zrobić? Na pewno możemy powstrzymać grzeszne myśli i czyny nie skupiając się na sobie, ale kierując się ku Bogu. Możemy ukierunkować się na Boga na trzy sposoby:


1. Uznając, że potrzebujemy Jezusa, aby był naszą sprawiedliwością.

2. Podporządkowując się i aktywnie uczestnicząc w dziele Ducha Świętego, aby dostosować nasze myśli i działania do Chrystusa.

3. Robiąc miejsce dla Boga w naszym codziennym życiu.


To co możemy zrobić, to właściwie użyć naszej wolnej woli. Pozwólcie, że powiem trochę więcej o każdym z nich.


Potrzebujemy Jezusa, aby był naszą sprawiedliwością


Kiedy uznamy, że potrzebujemy sprawiedliwości Jezusa, zwróćmy się do Boga w obliczu naszego grzechu. Kiedy widzimy sytuacje, w których przeczymy Chrystusowi, nie polegajmy tylko na sobie. Pokornie zegnijmy kolana przed tronem łaski. Bez zastrzeżeń wyznajemy Bogu naszą porażkę. Wyznajmy, że tylko On może nas uzdrowić. Tak właśnie uczynił Jan Chrzciciel, kiedy przyznał: „Potrzebuję być ochrzczony przez Ciebie”. Aktywnie uznajmy, że potrzebujemy Jezusa, aby był naszą sprawiedliwością. Módlmy się do Boga, aby pokazał nam sposoby, jak działać. Dla wielu z nas może to być trudna modlitwa, ponieważ nie lubimy patrzeć na własne grzechy. Możemy ulec wpływowi toksycznego perfekcjonizmu i ulec pokusie poczucia winy i wstydu. Jeśli jednak Jezus jest Twoją sprawiedliwością, nie ma powodu do wstydu. Jezus już spłacił Twój dług sprawiedliwości. Wiara w Boga oznacza wiarę w to, że jeśli Bóg objawi ci twój grzech, to jest gotowy i chętny, by się nim zająć. Uświadomienie sobie konkretnego grzechu jest pierwszym krokiem w naszym wyzwoleniu z tego grzechu.


Udział w działaniu Ducha, aby dostosować nasze myśli i działania do Chrystusa


Gdy ukierunkujemy się na Boga, pozwolimy poprowadzić się Duchowi Świętemu do specjalnej przestrzeni. Tam, możemy być jego uczniami. W historii chrztu Jezusa widzimy to w osobie Jana Chrzciciela. Mateusz podaje proste stwierdzenie: „Wtedy Jan wyraził zgodę”. Jan słuchał Jezusa, a następnie poddał się prowadzeniu przez Chrystusa. Jeśli podejść do tego od strony praktycznej - wymagałoby to od nas udziału w zajęciach i grupach uczniostwa (które nazywamy „Aleją Wiary”). Regularnym oddawaniem czci Jezusowi i celebrowaniem nadziei, jaką w Nim pokładamy (Aleja Nadziei). Dawaniem świadectwa (Aleja Miłości). To są rzeczy, które nas przemieniają i odnawiają nasze umysły. Są to również rzeczy, które wypełniają cel kościoła. Tak powinien działać kościół. Jeśli pozwolimy się prowadzić przez Ducha do czynienia rzeczy, które nakazał Jezus, stajemy się bardziej podobni do Chrystusa. Stare „ja” będzie utopione, gdy Chrystus zajmie właściwe miejsce w naszym umyśle i sercu.


Miejsca dla Boga w naszym codziennym życiu


Możemy ukierunkować się na Boga, tak jak w zdrowym sporcie, praktykując dyscypliny duchowe. Lubię to nazywać albo „spacerem z Bogiem”, albo ćwiczeniem zwracania się ku Bogu. Jakkolwiek to nazwiesz, każdego dnia wygospodarujmy czas, aby Bóg mógł się nam objawić. Oderwijmy myśli od siebie i skupmy się na Nim. Powinniśmy poświęcić czas na pogłębienie naszej relacji z Bogiem.


Historia chrztu Jezusa kończy się niesamowitym objawieniem Ducha Świętego i Ojca. Posłuszeństwo Jana Chrystusowi doprowadziło go do doświadczenia miłości, która istnieje w Trójcy Świętej. Podobnie, kiedy robimy miejsce na doświadczenie miłości Trójcy Świętej, my również otrzymujemy łaskę pełniejszego zrozumienia Chrystusa. Im więcej dowiadujemy się, kim jest Chrystus, tym bardziej jesteśmy przemienieni i bardziej do Niego podobni.


W tę niedzielę Chrztu Pańskiego świętujmy naszą wolność w Chrystusie. Nie ma powodu do wstydu, ponieważ Jezus spłacił nasz „dług sprawiedliwości”. Jesteśmy wolni od konieczności naprawiania siebie, ponieważ to Jezus nad tym pracuje. Chrystus stał się jednym z nas, aby być naszą sprawiedliwością. Nie musimy się wstydzić, gdy pojawia się nasze stare ja, ponieważ wierzymy, że Jezus czyni wszystko nowym. Mamy wolną wolę. To wielki dar od Boga. Skierujmy ją do Alei Wiary, nadziei i miłości. Przyjmijmy sprawiedliwą wolność.


 


Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

KOCHAJ

Comments


bottom of page