Co zawdzięczam bliźniemu? Chrystus daje odpowiedź i on sam jest odpowiedzią. To on pisze naszą historię i jest źródłem miłosierdzia. Obyśmy Go naśladowali, spotykając tych, których Duch sprowadza na naszą drogę. Niech na nas spojrzą i zobaczą bliźniego. Niech spojrzą na nas i zobaczą Chrystusa.

W tym tygodniu rozważymy o tym, że Bóg wyznacza wierzących do czynienia dobra. Wezwanie do oddawania czci zawarte w Psalmie mówi nam, że Bóg jako sędzia, nakazuje zwierzchnikom społeczności dążyć do sprawiedliwości i pomagać potrzebującym. W Amosie widzimy proroka zmuszonego przez Boga do rzucenia wyzwania najwyższemu ludzkiemu autorytetowi w kraju, królowi Izraela, za promowanie niewierności wobec Pana. W Kolosan Paweł chwali słuchaczy za ich wierność ewangelii. Modli się za nich, aby zostali napełnieni Chrystusem, aby mogli nadal wydawać dobre owoce. Wreszcie w Ewangelii Łukasza Jezus definiuje pojęcie „bliźniego” i wyznacza wysoki standard miłości do innych.
Kto to jest bliźni?
Mężczyzna idzie ulicą i podchodzi do niego ktoś, kto wydaje się nieumyty, ma brudne i postrzępione ubranie, cuchnie alkoholem. Nazwijmy go „Bezdomnym”. Bezdomny ściska tekturową tabliczkę z krótkim opisem jego problemów. Z treści tabliczki wynika, że całe jego życie sprowadza się do samych złych zdarzeń i prosi i pomoc. Pyta, - Czy możesz dać mi kilka złotych?
Przechodzień musi podjąć decyzję. Ma pieniądze w kieszeni. Może nie za wiele, ale ma. Można założyć, że posiada więcej niż bezdomny, którego cały dobytek upchany jest u jego stóp w kilku woreczkach. Czy mężczyzna powinien dać pieniądze bezdomnemu przy świadomości, że mógłby wydać te pieniądze na alkohol? Czy to nie pogorszy jego życia? Czy będzie „okaleczał” bezdomnego, uzależniając go od dobroczynności, pozbawiając w ten sposób motywacji do pracy? Czy też, nie dając mu pieniędzy, mężczyzna pozbawia drugiego człowieka potrzebującego ciepłego posiłku? Czy człowiek, który uważa się za chrześcijanina, nie powinien pomagać ubogim? Wszystkie te pytania i inne przelatują przez umysł mężczyzny, który następnie odwraca wzrok i odchodzi bez słowa.
Myślę, że wszyscy możemy do pewnego stopnia utożsamiać się z tym klasycznym dylematem moralnym. Jeśli jesteś kimś takim jak ja, uważasz tę historię za nieco niepokojącą, ponieważ uderza tak blisko nas. Dla nas wszystkich sytuacja dotyka fundamentalnego pytania: „jaki jest nasz stosunek do drugiego człowieka?” Niewiele pytań jest ważniejszych. Pytanie leży u podstaw każdego systemu prawnego, każdej polityki firmy i każdej zasady etykiety. Co mogę zrobić dla drugiego człowieka a czego nie mogę? Odpowiedź na to pytanie kształtuje każdą ludzką interakcję, filozofię i strukturę społeczną. Jednak, gdy patrzymy na nasze społeczeństwo i naszą historię, wydaje się, że wprawdzie ludzkość zabiega o znalezienie dobrych odpowiedzi na to pytanie, ale bóstwo wciąż jest z nami. Bezdomność wciąż jest z nami. Seksizm wciąż jest z nami. Rasizm wciąż jest z nami. Znęcanie się nad dziećmi jest nadal z nami. Handel ludźmi jest nadal z nami. Gdybyśmy naprawdę troszczyli się o innych, gdybyśmy upewnili się, że wszyscy mają to, co im potrzeb, czy te zjawiska mogłyby zniknąć? Jaki jest mój stosunek do bliźniego? Czy chowanie się za ścianą obojętności, w swojej strefie komfortu, jest postawą chrześcijanina?
Chrystus daje nam odpowiedź na to pytanie. To, co jesteśmy winni naszym bliźnim, to być dla nich dobrym bliźnim. Ale co to znaczy być np. dobrym bliźnim? Jezus wskazuje, że stawanie się dobrym człowiekiem to m. in. proces na całe życie. Przyjrzyjmy się jego głębokiej nauce, zwanej potocznie przypowieścią o dobrym Samarytaninie:
25 A oto powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: «Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» 26 Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?» 27 On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego8. 28 Jezus rzekł do niego: «Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył»9. 29 Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim bliźnim?»
30 Jezus nawiązując do tego, rzekł: «Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. 31 Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. 32 Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. 33 Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: 34 podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. 35 Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: "Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał". 36 Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?» 37 On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie». Jezus mu rzekł: «Idź, i ty czyń podobnie!» (Łukasza 10:25-37 )
W rozmowie z Uczonym Jezus zrobił coś niezwykłego. „Uczony w piśmie” zapytał: „A kto jest moim bliźnim?” Sposób, w jaki mężczyzna sformułował pytanie, stawiał go w roli sędziego… Innymi słowy, pytał Jezusa, jak ma zdecydować, kto jest godny jego miłości i troski. Chciał wiedzieć, jak rozpoznać, kto na to zasługuje. W swojej odpowiedzi Jezus stawia pytanie Uczonego „na głowie”. Po opowiedzeniu historii, Chrystus zapytał: „Który z tych trzech jest twoim zdaniem bliźnim człowieka, który wpadł w ręce rabusiów?”
Każdego dnia naśladowcy Chrystusa są wezwani do uczestniczenia w życiu i dziele Jezusa, będąc prowadzeni przez Ducha, z modlitewną nadzieją przyniesienia chwały Ojcu przez bycie bliźnim kogoś, kto tego potrzebuje.
Piękna koncepcja bliźniego przedstawiona Przez Jezusa jest wyzwaniem dla wszystkich wierzących. Jest to wysoki standard do osiągnięcia, ponieważ wymaga od nas troski o każdą napotkaną osobę. Naturalnie chcemy sami definiować jak uczony w piśmie, chcemy sami zdecydować, kto zasługuje na naszą uwagę i troskę. Tworzymy własne koncepcje dzieląc potrzebujących na gorszych i lepszych, wykluczonych z daru miłości lub nim obdarowanych. Naśladowanie Chrystusa oznacza rezygnację z prawa do decydowania w tym, kto jest, a kto nie jest naszym bliźnim. Wzywa nas do postrzegania wszystkich ludzi jako naszych bliźnich. Nie wszyscy ludzie będą postrzegać nas jako bliźnich, jeśli nie zapewnimy im tego, czego chcą. Ważne jest, aby zrozumieć, że jesteśmy wezwani do służenia innym i bycia sługami, ale też ważne, oni nie są powołani do bycia naszymi panami.
Naszym bliźnim jest ten, do którego prowadzi nas Jezus. Nie mamy wpływu na to, jak wyglądają, ile mają pieniędzy, jak pachną, jaki mają kolor skóry, płeć, język. Nie możemy nawet wymagać, aby powiedzieli „dziękuję”. Chociaż możemy uznać tę prawdę, nadal możemy mieć trudności z wykombinowaniem, jak z tym żyć. Jak sobie radzimy z byciem bliźnim? Czy są granice bycia dobrym, bo miłosiernym człowiekiem? Po odpowiedzi zwracamy się do Chrystusa. Są trzy rzeczy, które chciałbym, abyśmy wynieśli z tej przypowieści.
„Bycie bliźnim” jest zdefiniowane przez Jezusa
Po pierwsze, faktem w przypowieści o dobrym Samarytaninie jest to, że to Jezus opowiada tę historię. To on definiuje „bliźniego”, ponieważ jest źródłem dobroci. Opowiadając tę przypowieść, Jezus „używa” Samarytanina jako bliźniego. Biorąc pod uwagę etniczną i religijną animozję między Żydami a Samarytanami, nazwanie Samarytanina bohaterem opowieści było skandaliczne dla słuchaczy Jezusa. Oprócz niezbyt zawoalowanego potępienia uprzedzeń, Jezus zwraca uwagę, że użyje kogo chce, aby był bliźni! Sami z siebie jesteśmy skoncentrowani na sobie i niezdolni do czystego miłosierdzia. Jednak, kiedy to on opowiada naszą historię, możemy być niezwykłymi bliźnimi. Tylko w Chrystusie możemy naprawdę kochać innych, więc musimy być do Jezusa nieustannie „podłączeni” w modlitwie.
Miłosierdzie wymaga działania
Po drugie, bycie bliźnim często wymaga wysiłku z naszej strony. W przypowieści status kapłana czy lewity nie czynił żadnego z mężczyzn miłosiernym. Być może nawet odprawiali modlitwy, przechodząc obok człowieka pozostawionego na śmierć na drodze, ale to nadal nie czyniło ich sąsiadami. Bycie chrześcijaninem niekoniecznie oznacza, że jesteśmy miłosiernym bliźnim. Jakub mówi o potrzebie okazania wiary naszymi czynami ( Jakuba 2:18 ). Nie jesteśmy w stanie interweniować bezpośrednio w każdej sytuacji, ale kiedy tylko możemy, powinniśmy działać jak bliźni. W historii opowiedzianej przez Jezusa działania Samarytanina można podsumować w trzech kategoriach: współczucie, opieka i szczodrość.
Współczucie: Pierwszą rzeczą, jaką zrobił Samarytanin, była interakcja z potrzebującym. Samarytanim był poruszony współczuciem. Pisze o tym m. in. Dietrich Bonhoeffer i odnosi się do empatycznej relacji opartej na Chrystusie jako ostatecznym Współczującym, która powoduje, że ludzie dzielą się radościami i smutkami. Możemy założyć, że miłosierdzie wymaga bliskości, którą osiągamy poprzez empatię. Musimy postrzegać siebie jako związanych z potrzebującymi bliźnimi. Nasze własne dobro musi być splecione z ich dobrobytem. W przeciwnym razie oferowana przez nas opieka jest często protekcjonalna lub podszyta ukrytymi motywami.
Opieka: Następną rzeczą, jaką Samarytanin zrobił w przypowieści, było udzielenie pomocy, czyli zaopiekowanie się. Leczył i opatrywał rany mężczyzny. Podobnie, bycie bliźnim może wymagać od nas szukania społecznego, emocjonalnego, fizycznego i duchowego dobrobytu dla tych, których Duch Święty postawi na naszej drodze. My również powinniśmy starać się opatrywać rany. Nie można tego zrobić bez prowadzenia Ducha Świętego. Musimy zwrócić się do Niego, aby rozeznać, czego ludzie naprawdę potrzebują. Ważne jest, aby pamiętać, że to, o co dana osoba prosi i czego potrzebuje, to czasami dwie różne rzeczy. W historii, którą opowiedziałem na początku, mężczyzna prosił o pieniądze. W niektórych przypadkach pieniądze są dokładnie tym, czego dana osoba może potrzebować. W innych przypadkach dana osoba może potrzebować, abyśmy wysłuchali jej historii ze współczuciem. Może potrzebny jest uśmiech i miłe słowo. W niektórych przypadkach, Duch pobudzi nas do kupienia tej osobie posiłku. Chodzi o to, że nie będziemy wiedzieć, jak pomóc drugiej osobie, jeśli nie będziemy gotowi poddać się Duchowi.
Szczodrość: Ostatnim sposobem, w jaki Samarytanin okazał się bliźnim, była szczodrość. Wystarczyły dwa denary, by zapewnić mężczyźnie jedzenie, wodę i schronienie. Ponadto Samarytanin zaproponował, że pokryje wszelkie dodatkowe koszty poniesione przez karczmarza, aby zaspokoić podstawowe potrzeby ocalałego. Ocalały nadal potrzebował rzeczy takich jak ubrania czy opatrunek. Nasza pomoc winna być namacalna w przypadkach, gdy bliźni nie są w stanie zaspokoić swoich podstawowych potrzeb. Czasami jest to wsparcie emocjonalne, ale innym razem nasze wsparcie przybiera formę pomocy w dostępie do rzeczy materialnych. W każdym razie nie powinniśmy przeoczyć tych, którzy nie mogą zaspokoić swoich podstawowych potrzeb. W Dziejach Apostolskich widzimy, jak członkowie wspólnoty chrześcijańskiej sprzedają swój majątek, aby zapewnić wsparcie biednym.
Nasze miłosierdzie wymaga działań, które przybierają formę dzielenia się wszystkim, co uzasadnione w danej sytuacji, bo niezbędne.
Bycie bliźnim kosztuje
To prowadzi mnie do trzeciego punktu, który chciałbym, abyśmy wynieśli z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie: bycie bliźnim jest niewygodne i zawsze coś nas kosztuje. Dlatego jako naśladowcy Chrystusa musimy naśladować naszego Pana i akceptować to. Musimy zaakceptować dyskomfort i niedogodności. Nie możemy oczekiwać, że będziemy w komforcie naśladować Chrystusa. Nie możemy oczekiwać, że okazje do bycia miłosiernym będą zgodne z naszym rozkładem zajęć. Podobnie Samarytanin był w drodze wybranym wcześniej kierunku. Kto wie, jakie interesy zniweczył akt miłosierdzia? Oliwa i wino nałożone na rany ocalałego miały jeszcze inne przeznaczenie. Pieniądze wypłacone karczmarzowi przeznaczono na coś innego. Nadto Samarytanin ryzykował własnym życiem, ponieważ nie miał pojęcia, czy rabusie wciąż są w okolicy.
Jezus prosi nas, byśmy robili to, co jest konieczne, aby być miłosiernym bliźnim. Powinniśmy modlić się o wyprowadzenie z naszych stref komfortu, abyśmy mogli być błogosławieństwem dla innych. Obyśmy nie byli jak kapłan i lewita, którzy byli tak pochłonięci celebrowaniem religijnej postawy, że zaniedbali miłosierdzie. Powinniśmy modlić się o wyprowadzenie z naszych stref komfortu, abyśmy mogli być błogosławieństwem dla innych.
Bycie bliźnim jest niewygodne, kosztowne, a czasem wiąże się z ryzykiem. Być może nie będziemy musieli ryzykować życia jak Samarytanin. Jednak sprzymierzanie się z ubogimi, wyrzutkami, chorymi i opuszczonymi może mieć koszt społeczny lub relacyjny. Ludzie mogą źle o nas mówić lub zerwać relacje z nami, jeśli będziemy blisko tych, których najmniej ceni nasze społeczeństwo. Jednak będąc bliźnim stajemy się bardziej podobni do Chrystusa, doskonałego bliźniego.
Kiedy ludzkość zgrzeszyła, zostaliśmy śmiertelnie zranieni duchowo. Podobnie jak człowiek na drodze do Jerycha, grzech zniszczył nas i zostawił nas na śmierć na poboczu. Bóg ujrzał nas empatycznymi oczami, a Jezus zbliżył się do nas. Jezus stał się jednym z nas i ukazał nam miłosierdzie. Poprzez swoje złamane ciało i przelaną krew uleczył nasze rany i uczynił nas lepszym. Uczynił nas nowymi. Nawet teraz, Chrystus przygotowuje miejsce dla ciebie i dla mnie. Jego wsparcie jest doskonałe i nigdy się nie skończy.
Co zawdzięczam bliźniemu? Chrystus daje odpowiedź i on sam jest odpowiedzią. To on pisze naszą historię i jest źródłem miłosierdzia. Obyśmy Go naśladowali, spotykając tych, których Duch sprowadza na naszą drogę. Niech na nas spojrzą i zobaczą bliźniego. Niech spojrzą na nas i zobaczą Chrystusa.
Comments