NANIEDZIELNIK 07.07
Gdy stamtąd odszedł, udał się wraz z uczniami do swego rodzinnego miasta – Nazaretu. Gdy nadszedł szabat, Jezus udał się do synagogi i nauczał. Wiele zgromadzonych tam osób pytało ze zdziwieniem: - Skąd u Niego tyle mądrości? Jakie jest źródło mocy, która przepływa przez Jego ręce? Inni jednak mówili: - Przecież to zwykły cieśla, syn Marii. Czyż Jakub, Jozes, Juda i Szymon nie są Jego kuzynami? Także Jego kuzynki mieszkają pośród nas. Takie gadanie sprawiało, iż w ludzkie serca wkradało się zwątpienie co do Jego osoby. Jezus zaś podsumował to w ten sposób: - Nigdzie prorok nie jest bardziej lekceważony niż w swej ojczyźnie, pośród swych rodaków i we własnym domu.
MAREK 6, 1-6 (NPD)
Kiedy wczoraj otworzyłem Biblię i po raz kolejny przeczytałem tekst Marka o tym, jaką postawę przyjmowali mieszkańcy Nazaretu wobec Jezusa, stanął mi przed oczami obraz niektórych naszych przyjaciół. Chodzi o tych, których spotykamy w niedzielę na nabożeństwie w naszej parafii. Choć nie wiemy o nich wszystkiego, to orientujemy się, że od poniedziałku do soboty koncentrują się przede wszystkim na sprawach dnia codziennego, czyli ciężkiej pracy, zdobywaniu uznania w biurze, fabryce czy wśród sąsiadów, ale bywa, że nie w oczach Boga i swojej własnej rodziny. Tymczasem w ich domu mieszkają bliscy, którzy potrzebują większej uwagi, zrozumienia i miłości.
Dzisiejsza Ewangelia opowiada, jak Jezus udał się wraz z uczniami do swojego rodzinnego miasta, Nazaretu. W szabat wszedł do synagogi i nauczał. Wiele zgromadzonych tam osób pytało ze zdziwieniem: "Skąd u Niego tyle mądrości? Jakie jest źródło mocy, która przepływa przez Jego ręce?" Inni jednak mówili: "Przecież to zwykły cieśla, syn Marii. Czyż nasi sąsiedzi nie są jego kuzynami? Takie gadanie sprawiało, iż w ludzkie serca wkradało się zwątpienie co do Jego osoby. Jezus zaś podsumował to w ten sposób: "Nigdzie prorok nie jest bardziej lekceważony niż w swej ojczyźnie, pośród swych rodaków i we własnym domu".
Obraz sytuacji z Nazaretu przypomina mi, jak często zdarza się, że najtrudniej jest nam uznać autorytet osób, które dobrze znamy, z którymi dzielimy codzienność. Mieszkańcy Nazaretu odrzucili autorytet Jezusa, bo znali Go od dziecka. Widzieli, jak pomagał Ojcu w pracy, jak przynosił Matce wodę ze studni. Patrzyli na Jezusa jak na każde inne dziecko w ich okolicy, które niczym się nie wyróżniało. A teraz ten dorosły Jezus wraca w rodzinne strony i próbuje ich pouczać, a na dodatek, mówi o rzeczach, które nie mieszczą się w Starym Prawie.
Z jednej strony dziwią się, że jest taki mądry, z drugiej, ostrożnie odwracają się plecami, bo „cóż mądrego mogło się urodzić w naszym biednym Nazarecie?” Mieszkańcy Nazaretu nie otoczyli Jezusa autorytetem ani nie uwierzyli, że jest obiecanym Mesjaszem. A skoro nie uwierzyli, to i cudów, i uzdrowień było mniej, bo przecież aby dostąpić tych łask, wiara jest konieczna. Jezus poruszony niedowiarstwem, opuścił miasteczko i poszedł nauczać ludzi po okolicznych wsiach.
To zdarzenie musiało mocno utkwić w sercach i pamięci uczniów Jezusa, bo i Ewangelista Mateusz w trzynastym rozdziale Ewangelii, napisał tak: "I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł im: 'Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony'. I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa."
Jakże podobnie bywa w naszych rodzinach. Nasze dzieci rosną na wspaniałych ludzi, ale zanim to nastąpi, bywa, że stajemy im na drodze rozwoju, lekceważąc ich pasje i dążenia. Nasze żony, dbające o dom i jednocześnie pracujące zawodowo, nierzadko spotykają się u mężów z brakiem szacunku i roszczeniową postawą. Z kolei mężowie często biorą na siebie ciężar utrzymania całej rodziny, a pchani coraz większymi potrzebami własnych aspiracji albo partnerki, zatracają duszę w mozolnej pracy. Jest też tak, a widziałem to niejeden raz, jak młodsze pokolenie deprecjonuje życiową mądrość dziadków i babć, ich miłość i potrzebę akceptacji życiowej nieporadności.
W szóstym rozdziale Listu do Efezjan czytamy takie słowa: „Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom swoim w Panu, bo to rzecz słuszna. Czcij ojca swego i matkę, – to jest pierwsze przykazanie z obietnicą: aby ci się dobrze działo i abyś był długowieczny na ziemi. A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu dzieci waszych, lecz wychowujcie je w karności i napominaniu Pańskim."
Zaplątując się w życiowych zobowiązaniach, czasem odbieramy sobie nawzajem godność, a autorytety jakim są nasi bliscy w różnych dziedzinach, w domu bywają deptane i pomniejszane. Czujemy się wtedy jak Jezus w Nazarecie, nieproszony gość i odrzucony Bóg.
Aby lepiej i godniej żyć, zwróćmy się do Jezusa i otwórzmy szerzej serca na naszych bliskich. Módlmy się za naszą rodzinę, za każdego pojedynczo, a nie tak ogólnie i zdawkowo, bo każdy nasz bliski jest niepowtarzalnym cudem, którego nie da się podrobić na najlepszej kserokopiarce. Starajmy się odświeżyć spojrzenie na ich siłę, słabość, czyny i starania, sukcesy i porażki. Kochajmy się i szanujmy, rozmawiajmy ze sobą, przytulajmy się do siebie, bo życie na tej ziemi jest wyjątkowo krótkie. Wymieniajmy się cennymi darami: - szacunkiem i zaufaniem. Wtedy, utracone autorytety wrócą na swoje właściwe miejsce i będziemy mogli się na nich opierać, gdy zabłądzimy w ciemnej dolinie życia.
W naszym życiu kierujmy się słowami Pawła, z Pierwszego Listu do Koryntian: „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego. Nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz wpółweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma."
Niech nam wszystkim Bóg błogosławi.
Witold Augustyn
Comments