top of page
Zdjęcie autoraWitek

OCZY SZEROKO ZAMKNIĘTE?

Każdy z nas ma coś z Bartymeusza. Mamy swoje duchowe i emocjonalne ślepoty, swoje niepewności, nasze pragnienia pełni i uzdrowienia. Może staliśmy się ślepi na Bożą obecność i na wartość, jaką Bóg w nas dostrzega. Może nasza codzienność to droga przez Jerycho, pełna hałasu, gdzie trudno usłyszeć głos, który mówi „Wstań, wołam cię”.


Słowa Ewangelii według Świętego Marka


Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. A słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go». I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na nogi i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał». Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.


Mk 10, 46b-52


Drodzy,


Dzisiejsza Ewangelia przedstawia Bartymeusza, człowieka, który był niewidomy i żebrał przy drodze. Ta postać sprzed dwóch tysięcy lat w zadziwiający sposób przypomina wielu z nas. Bo my, choć widzimy, to jak często przechadzamy się przez życie, będąc ślepi na prawdziwy sens, na to, co daje życie, nadzieję, co daje nam drugi człowiek i co my możemy dać?


Bartymeusz reprezentuje człowieka zagubionego w tłumie, nierozpoznającego w pełni sensu swojego życia, poszukującego odpowiedzi, pociechy i uzdrowienia, choćby tylko z rozpaczy i lęku. Czyż nie widzimy w nim naszej codziennej gonitwy, prób zapełniania pustki i znalezienia nadziei?


Ewangelista Marek opisuje ten dzień, gdy Bartymeusz słyszy, że Jezus przechodzi. Może i nam, w naszym życiu, od czasu do czasu wyłania się przeczucie – słyszymy wewnętrzny głos, że istnieje coś więcej. Czasem to niespodziewana cisza w chaosie, czasem głębokie pragnienie zmiany. Jakże jednak łatwo to przegapić, zlekceważyć! Ale Bartymeusz nie pozostaje obojętny; woła na głos. Woła z głębi serca, z miejsca, w którym jest cała jego potrzeba: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” I tutaj zaczyna się przemiana. Woła mimo tego, że inni próbują go uciszyć, podobnie jak i my często doświadczamy głosów, które każą nam „umilknąć”: lęków, poczucia niedowartościowania, wątpliwości. Może przypominają się słowa bliskich czy znajomych, którzy z jakiegoś powodu przekonywali nas, że nie jesteśmy godni spełnienia, miłości, czy szacunku. A może to nasze własne, wewnętrzne głosy odcinają nas od tej nadziei, podpowiadając, że i tak nic się nie zmieni.


Ale Jezus przystaje. Słyszy Bartymeusza, słyszy człowieka z tłumu. I mówi: „Zawołajcie go”. To wezwanie, które Bóg kieruje do każdego z nas: „Wstań, bądź dobrej myśli – wołam cię”. Jednak aby odpowiedzieć na to wezwanie, musimy zrzucić swój „płaszcz”, który jak zauważył św. Jan Chryzostom, jest symbolem obciążeń i przywiązań, które ograniczają naszą wolność. Możemy ten płaszcz utożsamiać z naszymi lękami, poczuciem beznadziei, być może także z wygodnictwem czy uzależnieniem od innych, ich opinii i oczekiwań. Święty Augustyn mówił, że człowiek zniewolony swoimi przywiązaniami „prześladuje w sobie nadzieję” – gasi ją, zabija pragnienie prawdziwego życia.


W odpowiedzi na wołanie Jezusa, Bartymeusz zrzuca płaszcz i biegnie do Niego. Odrzuca więc to, co trzymało go na ziemi, to, co było jego znakiem bierności i zależności. Każdy z nas jest zaproszony, aby zrobić podobny krok – zrzucić to, co ogranicza i stanąć przed Jezusem, nie chowając się za wymówkami czy fałszywymi zabezpieczeniami.


Wtedy Jezus stawia Bartymeuszowi pytanie: „Co chcesz, abym ci uczynił?” (Mk 10, 51). Ten dialog między Bogiem a człowiekiem jest sercem modlitwy, jest jej najgłębszą istotą. Bartymeusz odpowiada: „Rabbuni, żebym przejrzał”. W tych słowach wyraża pragnienie całkowitej przemiany – nie tylko fizycznego widzenia, ale także duchowego. Prosi o światło, które rozjaśni jego życie. Święty Tomasz z Akwinu nauczał, że wiara jest „światłem, które daje rozumienie” – jest widzeniem, które pozwala nam dostrzec prawdziwe dobro i sens. To właśnie takie „widzenie” wyprasza sobie Bartymeusz.


Jezus odpowiada: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Wiara – zaufanie, że Jezus jest tym, który może uczynić nas pełnymi, daje Bartymeuszowi nowe życie. Nie jest już tylko biernym odbiorcą łaski, ale człowiekiem, który wyrusza w drogę za Jezusem, stając się Jego uczniem. To, co widzimy w tej scenie, to nie tylko cud fizycznego uzdrowienia, ale cud duchowego przebudzenia. Bartymeusz odzyskuje wzrok i od razu podąża za Jezusem. W ten sposób ten dzień staje się początkiem nowego życia.


A teraz spójrzmy na siebie. Każdy z nas ma coś z Bartymeusza. Mamy swoje duchowe i emocjonalne ślepoty, swoje niepewności, nasze pragnienia pełni i uzdrowienia. Może staliśmy się ślepi na Bożą obecność i na wartość, jaką Bóg w nas dostrzega. Może nasza codzienność to droga przez Jerycho, pełna hałasu, gdzie trudno usłyszeć głos, który mówi „Wstań, wołam cię”.


Święty Augustyn zauważał, że Bóg przychodzi do nas w sposób najprostszy – przez pragnienie naszego serca, a nasza odpowiedź na Jego wołanie jest jak decyzja, czy pozwolimy Mu działać w nas, czy zamkniemy się na Jego obecność. Jezus pyta: „Co chcesz, abym ci uczynił?” i to pytanie stawia każdemu z nas. Może odpowiedź nie jest prosta; może wymaga zrzucenia tego, co nas więzi. A jednak Jezus nie przestaje pytać, zapraszając nas do zaufania.


Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam, że Jezus przechodzi w pobliżu każdego z nas.


Możemy wołać do Niego z naszej ciemności, z pustki, w której tkwimy. Możemy przestać wsłuchiwać się w głosy, które nas uciszają, w lęki, które nas hamują. Możemy zrzucić nasz płaszcz, nasze obciążenia, i podejść do Niego, gotowi przyjąć nowe życie, nowe światło.


Niech historia Bartymeusza będzie dla nas przypomnieniem, że Jezus widzi nas i woła po imieniu, abyśmy poszli za Nim drogą, która prowadzi do prawdziwego życia. Bądźmy gotowi jak Bartymeusz, bo Jezus mówi do każdego z nas: „Bądź dobrej myśli, wstań, wołam cię”.


 

Witold Augustyn




Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

KOCHAJ

Comments


bottom of page