NANIEDZIELNIK 14.07
I to też zrozumcie, że żaden prawdziwy uczeń nie pragnie zająć pozycji wyższej od swego nauczyciela. I żaden prawdziwie oddany niewolnik nie zabiega o traktowanie lepsze niż to, które spotyka jego pana. Prawdziwemu uczniowi starcza, że idzie śladami swego nauczyciela, a oddanemu niewolnikowi, że jest traktowany jak jego pan. Jeśli więc mnie, PANA Królestwa, oszczerczo zwą Belzebubem, to bądźcie pewni, że tak samo będą mówić o was wszystkich, którzy jesteście mi poddani. Jeszcze raz powtarzam: nie bójcie się swych oskarżycieli, ponieważ żadne z ich skrytych knowań nie pozostanie zasłonięte ani żadne z ich matactw nie pozostanie nieujawnione! Wy postępujcie inaczej. To, czego was uczyłem pod osłoną nocy, rozgłaszajcie w blasku dnia, a co mówiłem prywatnie, głoście publicznie z całą otwartością, niczym heroldowie nawołujący z dachów i tarasów! Nie lękajcie się tych, którzy mogą zabić jedynie wasze ciało, lecz duszy tknąć nie mogą! Natomiast z najwyższą bojaźnią odnoście się do Tego, który zarówno duszę, jak i ciało może skazać na wieczne potępienie! Pamiętajcie jednak, że On prawdziwie troszczy się o was! Jeśli macie z tym problem, to spójrzcie na wróble. Wydają się nie mieć szczególnej wartości, ponieważ za jeden grosz można kupić nawet dwa takie ptaszki. A przecież żaden z nich nie spada na ziemię bez wiedzy i zgody waszego Niebiańskiego Ojca. Tak samo jest i z wami. Ten, który jest waszym Bogiem, zna was doskonale. On wie nawet, ile włosów każdy z was ma na głowie! Nie obawiajcie się więc, że Bóg pozostawi was samych! Dla Niego jesteście więcej warci niż stada wróbli, o które On przecież troszczy się tak bardzo! Do każdej osoby, która przyzna się do mnie przed ludźmi, ja również przyznam się przed Ojcem w Niebiosach. Każdego zaś, kto wyparł się mnie przed ludźmi i ja się wyprę przed Ojcem w Niebiosach.
MATEUSZ 10, 24-33 (NPD)
Fragment z dziesiątego rozdziału Ewangelii według Mateusza jest jednym z tych, które wywracają nasze myślenie do góry nogami. Jezus przypomina nam, że „uczeń nie jest nad mistrza ani sługa nad swego pana”. W świecie, gdzie mnóstwo ludzi biega za uznaniem, władzą, seksem i pieniędzmi te słowa brzmią niemal jak herezja. Ale może właśnie o to chodzi? Może Jezus celowo burzy nasze utarte schematy, abyśmy dostrzegli coś głębszego?
Przyznajmy się sami przed sobą: ile razy unikamy powiedzenia „nie wiem”, „przepraszam”, „pomyliłem się” czy „potrzebuję pomocy”? Ile razy, zamiast przyznać się do błędu, wolimy udawać, że wszystko jest w porządku? Nasza duma, nasz strach przed oceną, nasze pragnienie bycia postrzeganym jako „idealny” – to wszystko jest przeciwieństwem tego, czego uczy nas Jezus.
Jezus, nasz Mistrz, nie bał się oskarżycieli. Jego odwaga w głoszeniu prawdy, nawet za cenę życia, jest dla nas wyzwaniem. A my? Czy potrafimy być tak odważni w naszych codziennych relacjach? Czy mamy odwagę powiedzieć „przepraszam” naszym bliskim, dzieciom, współmałżonkom, współpracownikom?
Czasami wydaje nam się, że przyznanie się do błędu jest oznaką słabości. Ale prawdziwa słabość polega na ukrywaniu prawdy, na budowaniu fałszywego obrazu siebie. Jezus uczy nas, że autentyczność i prawda są kluczami do pełniejszego życia. Mówi nam: „Nie bójcie się tych, którzy mogą zabić jedynie wasze ciało, lecz duszy tknąć nie mogą”. Odwaga w przyznaniu się do błędów, odwaga w mówieniu prawdy – to jest prawdziwa siła.
W relacjach rodzinnych ta prawda jest jeszcze bardziej istotna. Jak często staramy się być „idealnymi” rodzicami, „idealnymi” partnerami, zamiast po prostu być sobą? Jak często nasze dzieci uczą się od nas udawania, zamiast autentyczności? Czy nie lepiej byłoby pokazać im, że błędy są częścią życia, a przepraszanie i proszenie o pomoc są oznakami siły, a nie słabości?
Chrystus mówi: „To, czego was uczyłem pod osłoną nocy, rozgłaszajcie w blasku dnia”. Nie bójmy się mówić prawdy, nie bójmy się być sobą. Może to oznaczać konfrontację, może to oznaczać odrzucenie, ale to również oznacza wolność. Wolność bycia autentycznym i wolność bycia prawdziwym.
Jezus obiecuje, że każdy, kto przyzna się do Niego przed ludźmi, będzie uznany przed Ojcem w Niebiosach. Ale czy naprawdę rozumiemy tą obietnicę? Czy naprawdę wierzymy, że autentyczność i prawda są drogą do Bożej łaski? Czy może wciąż tkwimy w iluzji, że musimy być „doskonali” w oczach innych, aby zasłużyć na miłość Boga?
Spójrzmy na wróble, o których mówi Jezus. Wydają się nie mieć szczególnej wartości, a jednak Bóg troszczy się o każdego z nich. Czyż nie jesteśmy dla Niego cenniejsi? Bóg zna nas lepiej niż my sami siebie, zna nasze błędy, nasze słabości, a mimo to kocha nas bezwarunkowo.
Warto zastanowić się, jakby wyglądało nasze życie, gdybyśmy naprawdę uwierzyli w tę miłość. Gdybyśmy przestali ukrywać się za maskami, przestali udawać, że jesteśmy kimś, kim nie jesteśmy. Gdybyśmy odważyli się mówić prawdę, nawet jeśli oznacza to przyznanie się do błędów, przeprosiny czy prośbę o pomoc.
Czyż nie jest to wyzwalające? Czyż nie jest to prawdziwe życie w zgodzie z Ewangelią i samym sobą? Być może największym wyzwaniem dla nas jest właśnie ta odwaga do bycia autentycznym, prawdziwym. Być może to jest najtrudniejsze, ale i najpiękniejsze wezwanie, które Jezus stawia właśnie przed Tobą?
Niech ta Ewangelia będzie dla nas inspiracją do odważnego życia w prawdzie. Niech przypomina, że nasza wartość nie zależy od tego, jak nas widzą inni, ale od tego, jak widzi nas Bóg. A On zna nas lepiej niż my sami siebie i kocha nas bezwarunkowo tak w pogodny jak i pochmurny dzień. Niech nam wszystkim Bóg Błogosławi!
Witold Augustyn
Yorumlar