czyli „nieszczęście kocha towarzystwo”
Tematem tego tygodnia jest obietnica zbawienia. Wezwanie do uwielbienia w Psalmie oddaje chwałę Bogu za Jego opiekę nad Izraelem. W Starym Testamencie czytanie Jeremiasza jest zapisem słów Boga skierowanych do wygnańców z Judy w Babilonie na temat tego, jak przetrwać w obcym kraju i być błogosławieństwem dla miast i społeczeństwa. Tekst epistolarny z 2 Listu do Tymoteusza wzywa nas do zakotwiczenia naszej wiary w Jezusie, trzymania się Jego słowa i przyjęcie do wiadomości, że taka wiara może być połączona z bólem i cierpieniem. Ewangelia Łukasza przedstawia odpowiedź z wiary, uwielbienie i wdzięczność Samarytanina.
Jezus w centrum
Nasze dzisiejsze przesłanie pochodzi z części Pisma Świętego znanej jako „opowieść z podróży”, która składa się z wydarzeń, które mają miejsce, gdy Jezus jest w drodze do Jerozolimy i krzyża. Opowieść biegnie od Łukasza 9:51 do Łukasza 19:27. Łukasz wykorzystuje także tę część, aby przedstawić szczególną troskę Boga o marginalizowanych i ubogich. Wiele historii przedstawia wyrzutków społecznych i prowadzi do tematu przywrócenia do społeczności. Widzimy, jak Jezus przywraca i odkupuje to, co uważa się za stracone i złamane. Często to obcy ale pokorni, otrzymują pochwałę Jezusa przed pysznymi ludźmi, którzy otrzymują skarcenie. Nasza dzisiejsza historia koncentruje się na Samarytaninie cierpiącym na trąd. Widzimy, jak Jezus dokonuje kolejny raz przywrócenia człowieczeństwa. W tej historii podziwiamy to w kontekście drogi Jezusa na krzyż, gdzie dokona wielkiej wymiany; wymieni nasz grzech i śmierć na sprawiedliwość i życie.
Historia zaczyna się od opisu miejsca zdarzenia:
11 Zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. ( Łk 17:11 )
Historia zaczyna się od narracji; Jezus jest „w drodze”. Trzeba to zapamiętać. To, co widzimy w tej historii i wielu innych w tej długiej części, - jest zapowiedzią tego, co Jezus ostatecznie uczyni dla nas przez swoje ukrzyżowanie i śmierć.
Po drugie, Łukasz opowiada, że ta historia rozgrywa się w „regionie między Samarią a Galileą”. To, co jest dziwne w opisie Łukasza, to fakt, że między tymi sąsiednimi obszarami nie ma żadnego regionu przygranicznego, bo nie ma granicy. Albo Łukasz jest złym geografem, albo próbuje ukazać coś głębszego. Wykorzystajmy więc okazję, jaką stworzył nam Łukasz, aby zastanowić się, kim jest Jezus i co ten „obszar pomiędzy” może dziś dla nas oznaczać. W miarę rozwoju opowieści zdajemy sobie sprawę, że istnieje podział między sąsiadującymi regionami Samarii i Galilei. Te dwie grupy ludzi powinny być braćmi, ale z powodu jakiejś historycznie „złej krwi” postrzegają się jako wrogowie. Czy nie jest tak w przypadku wielu dzisiejszych konfliktów? Niezależnie od tego, czy w skali globalnej, czy krajowej, tak często bracia i siostry stają się wrogami z powodu jakiejś prawdziwej czy wydumanej obrazy. Takie rzeczy zdarzają się też na poziomie osobistych relacji międzyludzkich. Ile z naszych osobistych relacji zostaje wypaczonych przez wykroczenia czy przestępstwa, prawdziwe i wyimaginowane, stawiające emocjonalne granice pomiędzy sąsiadami, w rodzinach? Jest to zakorzeniony stan, który Jezus przyszedł zmienić. Staje się naszym wielkim Arcykapłanem, który nie tylko pośredniczy w naszej relacji z Bogiem, ale co za tym idzie, w naszych wzajemnych relacjach.
Możemy powiedzieć, że Jezus jest naszym pojednaniem. W ten sposób możemy sobie wyobrazić, że Jezus stoi pośrodku wszystkich naszych relacji. Jest „regionem przygranicznym” albo „strefą buforową”. Jest w środku naszej relacji ze swoim Ojcem przez Ducha i znajduje się w środku wszystkich naszych wzajemnych relacji. Bez względu na to, jak rozerwana lub zniszczona jest nasza relacja z Bogiem lub z naszymi „bliźnimi” możemy ufać, że Jezus „zajmuje dystans pomiędzy”. On zawsze działa poprzez swojego Ducha, aby pojednać i przywrócić to, co zostało utracone. Tak więc, gdy analizujemy rozerwane relacje między Samarytanami a Żydami w Galilei, możemy zobaczyć obraz Jezusa stojącego pośrodku – w tym ukrytym „regionie pomiędzy” – aby stworzyć przestrzeń do uzdrowienia i pojednania.
12 Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka 13 i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» ( Łk 17:12-13 )
Uzdrowienie i pojednanie, jakie przynosi Jezus jako nasz Pośrednik, jest odzwierciedlone w uzdrowieniu tych dziesięciu trędowatych. Są przedstawiani jako zbliżający się do Jezusa, ale jednocześnie zachowujący pewny dystans. Choroba trądu miała wiele implikacji społecznych. Po pierwsze, trędowaci byli uważani za nieczystych. Pod tą etykietą kryło się założenie, że trąd był powiązany z grzechem. C ludzie byli postrzegani jako grzesznicy, którzy „zasługiwali” na ich gorszy stan zdrowotny i za tym idzie społeczny. Po drugie, zapadnięcie na taką chorobę z miejsca stawiało człowieka w kategorii najniższej społecznie. Chorym na trąd nie wolno było przebywać w pobliżu innych. Widzimy, jak to ograniczenie działa w wysiłkach dziesięciu trędowatych, którzy „utrzymują dystans…” Utrzymywali dystans od Jezusa.
Czasami możemy czuć, że nasz grzeszny stan wymaga zachowania dystansu od Boga. Wydaje nam się, że Bóg nie chce przebywać z grzesznikiem takim jak ja. Ale Jezus zbliża się do nas, aby uzdrowić nas z naszego grzesznego stanu. Jeśli czujesz się jak trędowaty, jak ktoś, kto jest tak załamany i dotknięty grzechem, że musisz zachować dystans, możesz być pewien, że Jezus nie nakłada żadnych. Tak, czeka na spotkanie z Tobą. Nie ma legalistycznych poprzeczek, przez które można by przeskoczyć, aby stanąć twarzą w twarz z Jezusem. On jest tym, który przynosi uzdrowienie i odnowienie.
Trędowaci nie mogli mieć kontaktu ze społecznością. Musieli zachować odpowiedni dystans od wszystkich. Historia pokazuje, że grupa dziesięciu trędowatych składa się z Samarytan i Galilejczyków. Nie trzymali się od siebie na dystans. Możemy powiedzieć: „nieszczęście kocha towarzystwo”. Widzimy w ich cierpieniu i wykluczeniu, że bariery, które kiedyś ich oddzielały, zostały teraz usunięte. Może to służyć jako obraz dzieła pojednania, które Jezus miał na swojej drodze wykonać przez cierpienie i śmierć na krzyżu. To dzieło pojednania nie tylko przywraca nas z powrotem do właściwej relacji z Bogiem, ale zapewnia też właściwą relację między ludźmi. Odkrywamy, że jesteśmy pojednani jako bracia i siostry, niezależnie od przeszłych przewinień, w naszej jedności z Panem, który za nas cierpiał i umarł.
Przyjrzyjmy się, jak Jezus reaguje, gdy trędowaci zbliżają się do niego, wołając o miłosierdzie;
14 Na ich widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni. ( Łk 17:14 )
Czy kiedykolwiek czułeś, że jesteś dla ludzi niewidzialny? Być może nawet zastanawiasz się, czy Bóg cię widzi? Pocieszające w tej historii jest to, że pierwszymi słowami Jezusa do trędowatych jest oznajmienie, że ich widzi. Nie odwraca oczu od ich cierpienia. Nie marszczy brwi ani nie przewraca oczami. Po prostu ich widzi. I widzi znacznie więcej niż my. Spogląda poza trąd. Widzi poza naszą chorobą grzechu i widzi kim Bóg nas stworzył. I z tą doskonałą wizją prowadzi, aby nas odkupić, abyśmy byli tymi, którymi Bóg nas stworzył a Raju.
Interesujące w tej historii jest to, że kiedy Jezus „ujrzał ich”, nie stwierdził, że są czyści, nie dotknął ich ani nie dał żadnych innych wskazówek dotyczących uzdrowienia. Wszystko, co czytamy, to to, że dał im polecenie, by stawili się przed kapłanami. Pierwszą rzeczą, jaką otrzymali, były słowa Jezusa. W ich przypadku było to słowo nakazujące przestrzeganie rytuału; fakt oczyszczenia musiał potwierdzić kapłan, to była wówczas przepustka powrotna do wspólnoty.
Możemy preferować takie historie, w których Jezus uzdrowił natychmiast, albo przez spektakularne słowa lub dotyk. Błysk, fajerwerki i oklaski. Kochamy doświadczanie cudów Jezusa w naszym życiu. Ale ta historia stoi w Piśmie jako przypomnienie, że nie zawsze otrzymujemy natychmiastowe uzdrowienia lub nawrócenia, którym towarzyszą „wybuchowe” doświadczenia lub wzruszające chwile. Często otrzymujemy polecenie, aby postępować zgodnie z przyziemną rutyną, którą roztoczył nam Bóg.
Pierwszą rzeczą, którą musimy otrzymać, są słowa Jezusa skierowane do nas. Słowo Boże w Chrystusie jest napisane dla nas w Piśmie Świętym. Niektóre z tych słów wydają się nam niezrozumiałe albo nudne; nakazuje się nam np. być posłusznym. Z historii wynika, że nagrodą za posłuszeństwo jest uzdrowienie. Słuchanie i posłuszeństwo słowom Jezusa, działa na nas uzdrawiająco i prowadzi do wolności. Tego nie zobaczymy na początku drogi, ale idąc dalej przekonamy się, że Jezus dotrzymuje obietnicy. Jego słowa działają i to bardzo dobrze. Podobnie jak dziesięciu trędowatych, my również jesteśmy uzdrowieni, gdy idziemy zgodnie z Jego słowem. Wystarczy przyjąć jego słowo i dostosować się do jego zaleceń.
Weźmy kilka podstawowych wskazówek, które widzimy w Piśmie Świętym. Które słowa Jezusa skierują Cię na drogę do uzdrowienia? Co powiesz na zwykle spotkanie kościele, uczestnictwo w nabożeństwie? A co z systematyczną, codzienną modlitwą i studiowania Biblii? Czy to zbyt przyziemne na drodze do uzdrowienia? Czy Jezus potrzebuje od nas spektakularnych działań, np. wyjazdu do strefy wojny i rozdawania żołnierzom biblii? Może od niektórych tak, ale od większości z nas Jezus oczekuje spokojnego życia, należytego wykonywania obowiązków rodzinnych, zawodowych, życia zgodnie z przykazaniem miłości. Takiej bożej codzienności, boskiej rutyny…
I nie pomijajmy zakazów. Jest wiele rzeczy, których Pan nakazuje nam nie uwzględniać w naszej podróży z Nim. Możemy zjeżyć się na nakaz, który przeszkadza w naszych dążeniach do osiągnięcia jakiegoś zamierzonego celu. Jeśli naprawdę przychodzimy do Jezusa, nazywając go „Mistrzem” i prosimy o miłosierdzie i dary, czyż nie powinniśmy dostosować swoich działań do jego „przestań” albo „nie rób tego’? Możemy nie dostrzegać w danym momencie związku, gdy słyszymy słowa Jezusa, zwłaszcza jego słowo „nie”, ale słowa Jezusa zawsze ustawiają nas na ścieżce uzdrowienia i pojednania. On widzi naszą teraźniejszość i przyszłość. My znamy tylko swoją przeszłość a i z oceną swojej teraźniejszej pozycji nie zawsze nam dobrze idzie. Jezus nie próbuje być zabójcą ani okraść nas z „dobrego dostatniego życia”. Ma dla nas więcej niż moglibyśmy marzyć. Moglibyśmy wymienić wiele zaleceń, które czytamy w pismach świętych. Te polecenia nie są ciężarem. To drogowskazy ustawione przez Boga po to, abyśmy za często nie błądzili.
Przyjrzyjmy się teraz dalej tej historii:
15 Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, 16 upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. 17 Jezus zaś rzekł: «Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? 18 Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec». 19 Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła». ( Łk 17:15-19 )
Powiedziano nam, że jeden z trędowatych „zobaczył, że został uzdrowiony”. Wszyscy trędowaci zostali uzdrowieni, ale tylko jeden „widział” to. Dopiero po tym jak zobaczył, że został uzdrowiony, nastąpiła reakcja. Trędowaty „wrócił”, aby oddać chwałę Bogu. Nie opowiedziano nam o pozostałych dziewięciu, ale domyślamy się, że są zadowoleni z uzdrowienia i odzyskania swojego życia. W tym momencie możemy ulec pokusie poklepania tego trędowatego po plecach za przykładne zachowanie. Dobrze, że wrócił i powiedział „dziękuję”. Ale; jest dla nas coś więcej niż lekcja etykiety w procesie uzdrowienia. Ten trędowaty powrócił do źródła swego uzdrowienia. Zdał sobie sprawę nie tylko z tego, że został uzdrowiony z trądu, ale że Jezus był jego uzdrowicielem, a dokładniej Zbawicielem. Kiedy wraca z uwielbieniem i wdzięcznością, w rzeczywistości wraca, aby otrzymać coś więcej niż uzdrowienie. Wraca, aby sam przyjąć Uzdrowiciela.
To się nazywa „uwielbienie”. Uwielbienie jest właściwą reakcją na zrozumienie, kim jest Bóg. W uwielbieniu widzimy więcej tego, kim jest Bóg. Jak napisał kiedyś CS Lewis, „to właśnie w trakcie uwielbienia Bóg komunikuje swoją obecność ludziom” (Refleksje na temat Psalmów, p. 93).
Bóg objawia się jako hojny dawca. Gdy przychodzimy, aby Go chwalić i czcić, On potrafi dać nam coś więcej. Ten jeden trędowaty otrzymał znacznie więcej niż pozostałych dziewięciu, gdy „zawrócił”. My również mamy więcej do otrzymania od Pana, gdy wciąż „powracamy” do Niego. Nie powiedziano nam, jak daleko zaszedł trędowaty, zanim zawrócił, ale interesujące jest to, że kiedy wrócił, Jezus wciąż tam był. Jezus pyta, dlaczego pozostałych dziewięciu nie wróciło? Może to dobre pytanie, które powinniśmy sobie zadać?
Co czasami powstrzymuje nas od powrotu i oddawania chwały Bogu? Czy to możliwe, że uważamy, że uzdrowienie nie jest nam potrzebne? Może zapomnieliśmy o powadze naszej choroby? Albo jej nie dostrzegamy? Być może w drodze do „kapłanów” przekonaliśmy się, że skoro jesteśmy zdrowi to jesteśmy już samowystarczalni? Niezależnie od naszych odpowiedzi, możemy być pewni, że bez względu na to, jak daleko zaszliśmy, kiedy zawracamy do Pana, zawsze możemy Go znaleźć. On czeka. On nigdy nie odwróci się od nas. I zawsze ma najwięcej do zaoferowania. Kiedy Go chwalimy i czcimy, możemy doświadczyć jeszcze więcej Jego uzdrawiającej i pojednawczej łaski, która uzdrawia nasze życie.
Może jest też inna odpowiedź na pytanie, dlaczego się do Niego nie wrócimy? Historia pokazuje nam, że ten, który wrócił, „był Samarytaninem”. Samarytanin, który jest trędowaty jest „wyrzutkiem wyrzutków”. Może nie wracamy do Pana, ponieważ czujemy, że jesteśmy zbyt wielkimi wyrzutkami? Jezus mówi Samarytaninowi, że jego „wiara go uzdrowiła”. Widząc uzdrowienie w Jezusie, możemy Mu zaufać, bez względu na to, jak bardzo jesteśmy grzesznymi i wykluczonymi. Trędowaty trzymał się od wszystkich i od Jezusa w oddaleniu. Potem usłyszał Słowo, uwierzył, udał się do kapłanów, ale zawrócił przy przylgnąć do Jezusa. Tak, Jezus uzdrawia, ale na tym nie koniec. Jest gotowy, aby prowadzić nas przez cale ziemskie życie a na koniec do jedności z Ojcem. A po drodze… zwyczajnie zapewnia nam spokojne dostatnie życie. Amen.
Σχόλια